Mam to szczęście, że od prawie dwudziestu lat zajmuję się sporami dalece nietuzinkowymi, wśród których zdarzyły się też takie, o których nie sposób zapomnieć z uwagi na ich ciężar gatunkowy, stopień trudności procesowej, uwarunkowania branżowe i historyczne, gwałtowne zwroty akcji, towarzyszące im wielkie emocje, a przede wszystkim – ze względu na zaangażowanych w nie ludzi. Są to zatem sprawy, które niewątpliwie zasługują na miano wybitnie pasjonujących i pełnowymiarowych.
Do takich bez wahania zaliczam spór o skuteczność wypowiedzenia długoterminowej umowy na dostawy paliwa, dokonanego przez kopalnię. Dla reprezentowanej przez nas elektrowni był to spór o wszystko, o „być albo nie być” (zaopatrywanie się z innego źródła nie wchodziło w rachubę, a brak dostaw węgla brunatnego byłby równoznaczny z niemożnością produkowania prądu).
Proces zaczął się w roku 2008 (jeszcze w czasie biegu okresu wypowiedzenia umowy) od sukcesu w postaci uwzględnienia naszego wniosku o zabezpieczenie roszczenia poprzez zobowiązanie kopalni do kontynuowania dostaw na dotychczasowych warunkach. Ale wyrok Sądu I instancji (z roku 2009) okazał się druzgoczący: Sąd Okręgowy nie tylko oddalił nasze powództwo, ale też stwierdził, że sama jego konstrukcja jest wadliwa (bo nie odpowiada wymogom z art. 189 k.p.c.). Był to jasny przekaz dla naszego Klienta: z takimi prawnikami tego procesu nie da się wygrać.
Tak krytyczna ocena naszych kompetencji spowodowała, że budowana przez lata relacja pomiędzy Kancelarią a Klientem została poddana ciężkiej próbie, z której jednak wyszliśmy wzmocnieni, a ostatecznie – wręcz uskrzydleni. Klient wytrzymał niezwykłe napięcie, nawet przez chwilę nie okazał rozczarowania ani braku wiary w nasz zespół, zapewnił nas o pełnym zaufaniu, poprosił o wniesienie apelacji i walkę do końca.
Ogłoszenie wyroku Sądu II instancji (w roku 2010) było chwilą niezapomnianą: Sąd Apelacyjny nie tylko uznał, że wypowiedzenie nie było zasadne i zmienił wyrok poprzez uwzględnienie powództwa, ale też – co było bardzo miłe i budujące – wyszedł daleko poza przyjęte standardy, stwierdzając, że konstrukcja naszego („kaskadowego”, wielowariantowego) powództwa jest wzorowa i świadczy o doskonałym warsztacie procesowym, doświadczeniu i dalekowzroczności pełnomocników elektrowni. Ocena ta została podtrzymana przez Sąd Najwyższy (w roku 2011).
Wspomnienie to jest dla mnie tak żywe dzięki temu, że w warunkach „bojowych” sprawdziliśmy się jako zgrany zespół, a Klient cały czas był z nami: na każdym etapie angażował się merytorycznie, współprzeżywał nasze smutki i radości, oraz dawał wyraz najwyższemu uznaniu dla naszej pracy (np. w formie uroczystej kolacji z udziałem Zarządu).
Dla takich właśnie wspomnień chce się pracować!