Trzydzieści lat istnienia kancelarii to okres całego pokolenia. To skłania do refleksji nad tym, jak się zmieniła praca prawnika na przestrzeni tych lat. W moim odczuciu najistotniejsze zmiany, które wywarły ogromny, wręcz nie do przeszacowania, wpływ na ukształtowanie współczesnej praktyki, wynikają z rewolucji telekomunikacyjnej.
Pamiętam, jak w pierwszych tygodniach funkcjonowania naszej kancelarii w ramach amerykańskiej firmy prawniczej Altheimer & Gray, a miało to miejsce jesienią 1990 roku, musiałem pilnie skontaktować się z partnerem odpowiedzialnym za negocjowane wówczas warunki dużej inwestycji jego klienta w Polsce. Były to czasy, gdy nie tylko nie było komórek, ale praktycznie, z nielicznymi wyjątkami, nie było automatycznych połączeń telefonicznych z zagranicą. Żeby zadzwonić za granicę, należało wykręcić numer centrali międzynarodowej i poprosić o połączenie z podanym przez nas numerem. Pamiętam, że po nawiązaniu kontaktu głosowego z panią w centrali i podaniu numeru w Chicago, usłyszałem pytanie, czy życzę sobie rozmowę błyskawiczną czy też normalną. W swojej niewiedzy spytałem, na czym polega różnica. W odpowiedzi usłyszałem, że połączenia błyskawiczne do USA realizowane są w czasie 18 godzin, a normalne – 48 godzin!
Po pewnym czasie naszym amerykańskim partnerom udało się ustalić, że istnieje możliwość znacznie szybszego nawiązania kontaktu telefonicznego dzięki automatycznemu połączeniu istniejącemu między Polską i Danią. Należało zadzwonić do duńskiej filii amerykańskiego giganta telekomunikacyjnego, firmy AT&T, i podać numer karty abonenckiej kancelarii Altheimer & Gray w USA, po czym pracownik AT&T łączył nas z Chicago, korzystając z automatycznego łącza funkcjonującego pomiędzy Danią a USA. Kilkunastogodzinny okres oczekiwania na rozmowę błyskawiczną z Chicago uległ skróceniu do kilku, maksymalnie kilkunastu minut.
Kolejnym etapem rewolucji telekomunikacyjnej w międzynarodowym ruchu telefonicznym było rozprzestrzenienie się na początku lat 90. usług telefonii satelitarnej oferowanych dla biznesu przez firmę Komertel. Niezawodność i jakość techniczna połączeń była dalece niesatysfakcjonująca w porównaniu z dzisiejszymi standardami w tym zakresie, ale my byliśmy w siódmym niebie, gdyż w każdej chwili mogliśmy dodzwonić się do USA i innych państw bez pośrednictwa central międzynarodowych (a przynajmniej można było podjąć taką próbę).
Tak wyglądały wówczas możliwości nawiązywania połączeń głosowych, a co z przekazywaniem dokumentów i pism? Usługi świadczone przez Komertel umożliwiały także zainstalowanie dziś już zapomnianego urządzenia, jakim był faks. Co to była za transmisja! Przy sprzyjających warunkach, tj. dobrej jakości połączenia, w minutę udawało się przesłać/odebrać maksymalnie dwie strony. Jak łatwo policzyć, transmisja projektu umowy liczącej sto kilkadziesiąt stron (standard na warunki amerykańskie) trwała co najmniej godzinę, ale w praktyce zajmowało to 2–3 godziny. Działo się tak dlatego, że połączenie telefoniczne często się przerywało bądź też jego jakość ulegała pogorszeniu w takim stopniu, że odbierany dokument był w naturalny sposób szyfrowany, tj. litery ulegały całkowitemu rozmazaniu i nakładały się na siebie, co powodowało, że tekst stawał się całkowicie nieczytelny. Nasze asystentki, które wówczas pracowały, zapewne z łezką w oku, ale jednocześnie z ulgą, że to już zamierzchła przeszłość, wspominają wielogodzinne wieczory (z uwagi na 7 godzin różnicy czasu z Chicago) spędzane przy faksie na próbach odbioru przekazywanych dokumentów.
Proszę sobie wyobrazić funkcjonowanie współczesnej kancelarii prawniczej, gdzie dzięki internetowi kilkusetstronicowe dokumenty są przesyłane w kilka sekund, w warunkach telekomunikacji sprzed 30 lat.