Kilka lat temu przeprowadzaliśmy transakcję sprzedaży centrum handlowego dla naszego wyjątkowego klienta z branży real estate. Nasz klient jest Irlandczykiem, centrum handlowe znajduje się w polskim mieście, a kupujący był Węgrem. W trakcie trwania procesu sprzedaży zaszła pilna potrzeba spotkania z kupującym w celu negocjacji umowy. Tak się złożyło, że do spotkania mogło dojść jedynie w Izraelu, gdzie wówczas przebywał kupujący.
I tak, ruszyliśmy razem z naszym Klientem (Irlandczykiem, przypomnijmy) do Tel Awiwu na spotkanie z kupującym. Lot do Tel Awiwu odbywał się z przesiadką w Wiedniu. W trakcie oczekiwania w Wiedniu na lot do Izraela zainteresowali się nami przedstawiciele służb specjalnych z Izraela. Jaki jest cel podróży, dlaczego, a kto, a co, z kim, po co… I znowu: dlaczego i z kim… I tak w kółko, każdy z osobna był przepytywany przez agentów Mossadu, którzy próbowali dociec, po co i dlaczego jedziemy – partner naszej kancelarii i klient Irlandczyk – akurat do Izraela na spotkanie z Węgrem kupującym centrum handlowe w Polsce. Trzeba przyznać, że to połączenie mogło być faktycznie zaskakujące… Po godzinie takiego przesłuchania agenci doszli chyba jednak do wniosku, weryfikując poprawność odpowiedzi na szczegółowe pytania, że nie mamy ukrytych zamiarów, i mogliśmy ruszyć w dalszą podróż. Ostatecznie transakcja sprzedaży centrum handlowego została sfinalizowana i projekt zakończył się sukcesem.