Ocena za całokształt
„Powodem dla którego organy podatkowe nie uwzględniły “dobrej wiary” Skarżącej nie było jedno zaniedbanie, czy niedopatrzenie, lecz ogół wymienionych powyżej faktów, które sumarycznie składają się na obraz nierzetelnego przedsiębiorcy”[1]. Do takiej „sumarycznej” oceny działań podatnika zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Zwłaszcza w sprawach, gdzie liczy się zamiar podatnika, jego cel działania, zachowanie należytej staranności. To nie dziwi, a nawet jest zrozumiałe.
Po to przecież przepisy prawa czy orzecznictwo TSUE posługują się zwrotami niedookreślonymi, żeby zostawić organom podatkowym pewną swobodę decyzyjną. Jak się okazuje, ta swoboda stawia przed organami jeszcze większe wyzwania niż prawidłowe rozumienie „ścisłych przepisów”, o którym tydzień temu pisał Mateusz Kornacki [link].
W każdym przypadku skorzystania przez organ podatkowy z tej swobody, toczy się zażarty spór, czy rzeczywiście ten konkretny „całokształt okoliczności” świadczy np. o nierzetelności podatnika.
W praworządnym państwie tylko rzetelny organ podatkowy jest w stanie udowodnić nierzetelność przedsiębiorcy. Musi bowiem nie tylko ustalić za pomocą dowodów poszczególne fakty, ale też przekonująco uzasadnić, dlaczego każdy z nich (a nie tylko „całokształt”) ma o tej nierzetelności świadczyć.
Logiczne sprzężenie zwrotne
Praworządność zaczyna się niebezpiecznie oddalać, gdy organ podatkowy, gdy już stworzy „obraz nierzetelnego przedsiębiorcy”, odkrywa, że jest to w gruncie rzeczy obraz przestępcy. Niepostrzeżenie okazuje się, że podatnik taki „co najmniej” godził się na udział w oszukańczym procederze. Brał więc świadomy udział w przestępstwie! A skoro działał świadomie, to wszelkie jego dowody na dochowanie należytej staranności są pozbawione sensu i można je pominąć. Dowodzą co najwyżej tego, że pod pozorem należytej staranności chciał lepiej ukryć swoje przestępstwo!
Logika ta do złudzenia przypomina rozumowanie w słynnym dialogu z filmu M.Barei „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?”:
– To złodziej!
– I pijak! Bo każdy pijak to złodziej!
Albo wiedział…albo nie wiedział…
Niedawno NSA przypomniał o podstawowych zasadach postępowania dowodowego[2]. Z najważniejszych wypowiedzi NSA przytoczmy kilka:
- „Organy podatkowe stawiając tezę o świadomym uczestnictwie podatnika w oszustwie muszą ją udowodnić. Samo zaś stwierdzenie cech oszustwa u kontrahenta podatnika nie może automatycznie generować wniosku o zaistnieniu świadomości oszustwa u podatnika”,
- „W sytuacji, gdy pomimo poszlak organy podatkowe nie są w stanie udowodnić podatnikowi świadomego uczestnictwa w oszustwie to należy ocenić, czy podatnik w ustalonych okolicznościach faktycznych powinien był podejrzewać zaistnienie oszustwa u swojego kontrahenta (…)”,
- „(…) w przypadku przyjęcia, że Skarżąca świadomie uczestniczyła w oszustwie, w sprawie wymagane było szczegółowe i wyczerpujące opisanie przebiegu przedmiotowego procederu oraz roli, jaką w nim pełniła Skarżąca.”,
- „Słusznie w tym kontekście zauważa kasator oraz Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców, że albo podatnik wiedział o nadużyciu i świadomie w nim uczestniczył, albo nie wiedział i wziął w nim udział, choć powinien był przedsięwziąć środki mające na celu weryfikację kontrahentów; tylko w drugim z tych przypadków badaniu podlega dobra wiara podatnika oraz kwestia zachowania przez niego należytej staranności”.
Po tym wyroku NSA w sprawie możemy mieć nadzieję, że doktryna „każdy pijak to złodziej” nie wejdzie jednak do kanonu zasad postępowania dowodowego.
[1] Wyrok WSA w Szczecinie z 17 października 2019 r. sygn. akt. I SA/Sz 204/19
[2] Wyrok NSA z 24 stycznia 2024 r., sygn. akt I FSK 185/20